Większość standardowych wycieczek do stolicy Francji ma w swojej ofercie zwiedzanie atrakcji turystycznych pozwalających spojrzeć na miasto z perspektywy lotu ptaka – czy to ze szczytu Wieży Eiffla, tarasu Łuku Triumfalnego, czy ze schodów Bazyliki Sacre Coeur. Alternatywny przewodnik po Paryżu zaczniemy od miejsca „undergroundowego” w dosłownym tego słowa znaczeniu – mowa będzie o mrocznych, podziemnych katakumbach kryjących się pod Miastem Świateł, czyli o zwiedzaniu Paryża „od dołu”.
Paryskie katakumby rozciągają się na obszarze około 770 hektarów i są pozostałością po kamieniołomach, z których już od czasów Cesarstwa Rzymskiego wydobywano wapień potrzebny do budowy miasta. Pozostałe po kopalniach tunele i korytarze tworzą coś na kształt podziemnego miasta, które od zawsze przyciągało swoim mrokiem paryski półświatek, służąc za schronienie dla wszelakiej maści odmieńców, rzezimieszków, szmuglerzy i rewolucjonistów – zarówno historycznych, jak i fikcyjnych. To tu komunardzi rozstrzeliwali monarchistów, tu w czasie wojny spotykał się francuski ruch oporu, tu odbywały się (i ponoć nadal odbywają) czarne msze i narkotykowe imprezy. Victor Hugo w katakumbach umieścił akcję „Nędzników”, mieszkał w nich Erik, słynny Fantom z Opery, oraz paryskie wampiry z powieści Anny Rice – a ostatnio nawet Pink próbowała pokazać światu swoje zdolności aktorskie uciekając przed czającą się w tunelach śmiercią w „znakomitym” niewątpliwie horrorze „The Catacombs”…
Jeszcze do 1995 roku katakumby można było zwiedzać bez żadnych ograniczeń. Labirynty podziemnych korytarzy przyciągały tłumy żądnych przygód miejskich eksplorerów (wśród fascynatów Urban Exploration to właśnie podziemia Paryża cieszą się podobno największą popularnością ze względu na swój rozmiar i ciekawą historię) oraz tzw. „katas”, fascynatów katakumb, którzy w skalnych komorach wypełnionych grobowcami urządzali wielkie balangi. Zakaz wstępu do podziemi i surowe kary pieniężne wprowadzone przez władze miasta nie odstraszyły największych fanatyków. Wręcz przeciwnie, wystarczy mała wycieczka po internecie, by znaleźć setki zdjęć z odbywających się tam wciąż podziemnych imprez i relacji z wypraw do zakazanych miejsc w towarzystwie wtajemniczonych paryskich „katas”. Niektóre ekstremalne, niektóre – delikatnie mówiąc – dziwne, niektóre całkiem interesujące – jak na przykład ten reportaż kanadyjskiego dokumentalisty, Murray’a Battle, który ciekawie opisuje specyficzny klimat nielegalnej wyprawy do katakumb.
Aby legalnie zobaczyć co kryje się w paryskich podziemiach, trzeba przyjechać na lewy brzeg Sekwany, na plac Denfert-Rochereau. Tu właśnie mieści się niepozorne z zewnątrz Muzeum Katakumb, wejście do którego łatwo byłoby przegapić, gdyby nie kilkudziesięcioosobowa kolejka ustawionych przed nim turystów. Po zakupieniu biletów schodzimy spiralnymi schodami prawie dwadzieścia metrów w dół, by z lekkim zawrotem głowy wylądowac w części typowo muzealnej. Fotografie, informacje historyczne po angielsku i po francusku, ilustracje pokazujące dziewiętnastowieczne wycieczki do katakumb i całe rodziny spacerujące po mrocznych korytarzach w świetle pochodni – wszystko to zdecydowanie bardziej nastrojowe niż samo pomieszczenie, w którym jesteśmy. Następnie czeka nas długi spacer (w sumie trasa zwiedzania obejmuje prawie 2 km) przez puste podmokłe kamienne korytarze, z pojawiającymi się od czasu do czasu informacjami na temat roku ich powstania. Jak na razie nic nadzwyczajnego – przynajmniej dla tych, którzy choć raz w życiu byli w większej piwnicy.
Dalej robi się już nieco ciekawiej. Przechodzimy koło wyrzeźbionego w kamieniu miniaturowego modelu więzienia Port Mahon na Menorce i paru innych budowli zostawionych przez XVIII-wiecznych pracowników kamieniołomów. Pracowali przy porządkowaniu i wzmacnianiu korytarzy byłych kopalni, a po godzinach zostawali w podziemiach budując swoje miasta marzeń w gipsie. Wreszcie dochodzimy do dużej sali, na końcu której znajduje się ciemny korytarz – napis na kamiennej tablicy nad wejściem do niego ostrzega: „Arrête! C’est ici l’empire de la mort” („Zatrzymaj się! Tu zaczyna się imperium śmierci”). Wchodzimy do właściwej części katakumb.
Nadal spacerujemy podziemnymi korytarzami, z tą jednak różnicą, że teraz otoczeni jesteśmy milionami szczątków ludzkich… Zostały one zwiezione tutaj pod koniec XVIII wieku, podczas prób uporządkowania podziemi Paryża w obawie przed zapadnięciem się miasta stojącego na licznych pustych komorach i tunelach. W tym samym czasie cmentarze stolicy Francji były poważnie przepełnione, coraz gorzej radzono sobie z pochówkiem nowych zwłok, a mieszkająca w pobliżu ludność narażona była na śmiertelne choroby rozprzestrzeniające się z płytkich masowych grobów. Ktoś wpadł więc na pomysł, by zlikwidować cmentarze wewnątrz miasta, a starymi szczątkami ludzkimi wypełnić puste kamieniołomy, rozwiązując przy okazji problem niebezpiecznych pustych komór. Kości zwożono do katakumb przez następnych kilkadziesiąt lat, układając i aranżując je w segmenty według cmentarza pochodzenia i roku, w którym zostały przewiezione. W sumie szacuje się, że do 1860 roku przeniesiono tu około 6 milionów szkieletów z Paryża i okolic.
<
Spacerowanie przez korytarze katakumb jest przedziwnym doświadczeniem. Przez większość czasu nie myślę świadomie o tym, że otoczona jestem milionami szkieletów ludzkich - zwłaszcza, że kości poukładane są w wymyślne wzory i mozaiki (serca z czaszek!), co w pewien sposób je odrealnia. Przechodzimy przez specjalnie zbudowane dla odwiedzających katakumby pomieszczenia i grobowce - Krypta Męki Pańskiej, Rotunda Piszczeli, Grobowiec Gilberta. Od czasu do czasu słychać rozmawiających ściszonym głosem turystów, głównie jednak w zasięgu wzroku jesteśmy tylko my i kości. Wyraźnie znudzony strażnik zagaduje nas, pytając, czy chcemy zobaczyć coś, czego nie widać w ciemnych korytarzach gołym okiem. Latarką oświeca przestrzeń za schludnie ułożoną ścianą z piszczeli i naszym oczom ukazuje się morze zrzuconych na kupę, mniej regularnych kości - pan informuje nas zblazowanym tonem, że szczątki sięgają do 18 metrów wgłąb tunelu. Na pożegnanie namawia nas jeszcze do małej sesji zdjęciowej na tle czaszek (trochę to makabryczne, ale zgadzamy się - głównie po to, by zrobić przyjemność człowiekowi, który po osiem godzin dziennie siedzi wśród ludzkich kości...)
Idziemy dalej mijając kolejne krypty i grobowce, z niskich sufitów kapie na głowę (mało przyjemne uczucie), aż w końcu kości i czaszki ustępują miejsca "zwyczajnym" kopalnianym tunelom i wychodzimy po schodach na górę. Koło strażnika pilnującego wyjścia leży spory stosik kości i czaszek zarekwirowanych turystom, którzy widocznie mieli ochotę zabrać ze sobą małą pamiątkę z "imperium śmierci" do tętniącego życiem Paryża... Czyżby "katos" w mniej ekstremalnym wydaniu?
INFORMACJE PRAKTYCZNE: Adres: Catacombes de Paris, 1, Avenue du Colonel Henri Rol-Tanguy, 75014 Paris. Dojazd metrem i RER B: Denfert-Rochereau. Bilet wstępu: 8 € dla dorosłych, do 26 lat – 4 €. Dzieci do 14 lat tylko w towarzystwie dorosłych. Godziny otwarcia: 10.00 do 17.00. Nieczynne w poniedziałek. Ostatni turyści wpuszczani są o 16.00 (radzę przyjść odpowiednio wcześniej, bo z reguły są długie kolejki). I jeszcze osobista rada: nie zakładajcie swoich najlepszych butów, bo wapienny osad trudno potem wyczyścić!
1 trackback
22 comments