Paryż w sierpniu? Nieczynne!!

fermetureNo i się zaczęło… Najpierw w zeszłą sobotę spędziłam grubo ponad pół godziny w gorączkowym poszukiwaniu śniadaniowej bagietki. W mieście, w którym boulangerie znajduje się średnio co parę metrów, to naprawdę sytuacja wyjątkowa. W końcu musiałam się zadowolić „przemysłową” bagietką z supermarketu, ale pozamykane piekarnie były pierwszym sygnałem alarmowym. W prawdziwą panikę wpadłam jednak, gdy przedwczoraj wybrałam się po falafela do mojej ulubionej libańskiej restauracyjki, a tam zastałam zaciągnięte żaluzje i informacje o sezonowym zamknięciu z bezczelnym „Bonnes Vacances!” na końcu…

O sierpniu w Paryżu słyszałam i czytałam cuda, teraz tę teoretyczną wiedzę weryfikuję z rzeczywistością opuszczonego przez mieszkańców miasta i – jest dziwnie. W końcu Paris to nie żadne Paryżowo Mniejsze, tylko jakby nie było światowa metropolia – w której jednak nikt się tym nie przejmuje i po prostu „zwija biznes” na miesiąc wakacji. Po latach spędzonych w komercyjnym Londynie, gdzie „customer is the king”, takie beztroskie zamykanie okolicznych piekarni na miesiąc bez zatroszczenia się o to, gdzie mieszkańcy znajdą swój chleb, czy raczej bagietkę powszednią, wydawało mi się niemożliwe. A jednak! Na mojej małej uliczce upstrzonej sklepikami, salonami piękności i restauracyjkami w tym momencie co najmniej połowa jest na miesięcznych wakacjach. Słyszałam, że fermeture annuelle (czyli „roczne zamknięcie”) robią sobie też sprzedawcy na targowiskach (w najlepszym owocowo-warzywnym sezonie!), zaczynam podejrzewać, że na wakacje wyjechali rownież dostawcy supermarketów – mój lokalny Franprix jakoś podejrzanie świeci ostatnio pustkami… Człowiek się jednak do wszystkiego przyzwyczaja – ja na przykład już wczoraj jakoś tak zupełnie odruchowo kupiłam mięso na weekendowe chilli con carne, tak na wszelki wypadek, gdyby hodowcy krów mieli zacząć w tę sobotę swój turnus ;-) (mój lokalny sklep mięsny jest oczywiście en vacances!).

A jak to wygląda w centrum? Przede wszystkim rzuca się w oczy kontrast między pustawymi „mieszkalnymi” dzielnicami miasta, a dzikimi tłumami w okolicach bardziej turystycznych. Oczywiście nie muszę chyba wspominać, że tłumy są przyjezdne. W sumie mieszkańcy Paryża całkiem mądrze robią zostawiając swoje miasto w tym najgorętszym i najbardziej wycieczkowym miesiącu roku turystom. Jedni i drudzy nie wchodzą sobie przynajmniej w drogę i nie ma takich frustracji jak chociażby w dość małym centrum Edynburga podczas festiwalowego sierpnia (tu odsyłam do Łakomej). Natomiast ci nieliczni Paryżanie, którzy zostali w mieście potrafią być wyjątkowo naburmuszeni – nie dość, że nie wylegują się na Lazurowym Wybrzeżu, to jeszcze muszą oglądać, czy co gorsza obsługiwać, tłumy rozentuzjazmowanych urlopowiczów, pracując przy tym, sądząc po proporcji Paryżan do turystów w centrum, za pięciu! Nie zdziwiłabym się, gdyby okazało się, że stereotyp gburowatych Paryżan został ukuty przez odwiedzających miasto właśnie w sierpniu turystów…

Są i plusy takiej zbiorowej hibernacji miasta. Przede wszystkim to stosunkowo puste metro i darmowe parkingi. W tym drogim dla kierowców mieście w sierpniu prawie 90% miejsc parkingowych jest za darmo, zarówno dla mieszkańców, jak i dla odwiedzających (informacja o tym, czy dane miejsce jest bezpłatne wyświetlana jest na parkingowych licznikach, więcej na ten temat tutaj). No a poza tym jest jakiś urok w wielkiej metropolii, która zamienia się miejscami w gorące, senne miasteczko, gdzie mieszkańcom nic innego w głowie tylko sączenie wina w cieniu parasola lub wylegiwanie się na zrobionej z drogi szybkiego ruchu plaży…

posted: Paryż, Różne, Za darmo

1 comment

Post a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.