Praca, praca i praca oraz tak zwane stresy codziennej egzystencji kazały mi zapomnieć o tym, że mieszkam w jednym z najciekawszych miast na świecie (o tym, że gdzieś tam w sieci zarasta internetowym kurzem mój blog o tym mieście już nawet nie wspominając…). Wystarczyło jednak jedno niedzielne popołudnie i tak mały impuls jak buntownicze rzucenie laptopem, wzięcie mojego beau pod pachę i udanie się wolnym krokiem w stronę Buttes Chaumont, po drodze robiąc eksperymentalne zakupy w koszernych sklepikach przy Rue Petite i Rue Manin, by w końcu roztopiły się we mnie resztki gnębiącej mnie ostatnio obojętności wobec tego miasta. Niby nic wielkiego, krótki spacer po własnym podwórku, o słynny turystyczny Paryż nawet przecież nie zahaczyliśmy, ale popijając piwo wśród niedzielnych tłumów w rozkwieconym parku dokonała się we mnie mała rewolucja – w końcu poczułam na nowo szczere pragnienie poświęcenia więcej uwagi Paryżowi.
Zaległości mam ogromne, aż wstyd się przyznać, ale właśnie przebijam się przez setki nieruszonych RSS-ów i gazet próbując sporządzić listę tego, co w najbliższym czasie warte jest zachodu. W przyszłym tygodniu szykuje się długi weekend, więc sporo będzie się działo, między innymi paryska edycja Europejskiej Nocy Muzeów. Poza tym parę ciekawych wystaw – ja ostrzę sobie zęby na retrospektywę Yves Saint Laurenta w Petit Palais, kilka ciekawych imprez fotograficznych oraz Świętą Rosję w Luwrze. Prawdopodobnie i tak nie znajdę na to wszystko czasu, ale wrócę chociaż do sporządzania tygodniowych list ciekawych wydarzeń tutaj – jeśli już nie dla czytelników, którzy zdążyli sobie znaleźć w międzyczasie bardziej niezawodne źródło informacji, to chociaż dla samej siebie – żeby znowu nie zapomnieć.
I jeszcze parę zdjęć paryskiej wiosny – wprawdzie to nie dzisiejszy Buttes Chaumont, a Bois de Vincennes rok temu o tej samej porze… tam też trzeba się w końcu wybrać przywitać wiosnę!
1 trackback
4 comments